Pierwszy lot samolotem z niemowlakiem
Od naszego lotu minęły trzy miesiące. Po przeanalizowaniu całego procesu organizacji i samego lotu na spokojnie mogę Wam zdać relacje. Jest to też dobry moment, szczególnie, że ostatni nasz post dotyczył właśnie planowania. No i kolejna sprawa - planujemy kolejne podróże! :)
Zacznijmy od tego, że Kuba w chwili lotu miał 5 miesięcy. Był grudzień, chwilę przed Świętami, a my wybraliśmy się we dwójkę do Warszawy gdzie czekał na nas tata. Gdy postanowiliśmy, że lot samolotem wyjdzie dla mnie najkorzystniej ze strony organizacyjnej Kuba miał 3 miesiące, wtedy jeszcze nie przypuszczałam, że będzie tak szybko rozwijał się motorycznie.
Podjęłam decyzję, że lecę z nosidełkiem na pokładzie. Nie wiedziałam, czy będzie stabilnie siedział i czy wytrzyma godzinę lotu na kolanach. Należy do baaardzo aktywnych dzieci, dla których 3 minuty w jednej pozycji to o 2,5 za dużo... No i kolejna kwestia - do domu wracaliśmy autem, więc nosidełko i tak musiałam mieć ze sobą.
W tym miejscu warto wspomnieć, że istnieją specjalne atesty dla fotelików, które mogą być swobodnie wykorzystywane na pokładzie samolotu. Nasz - Cybex Cloud Q ich nie miał. Wiedząc to udałam się na lotnisko (miesiąc przed lotem) zapytać czy ten konkretnie model mogę wnieść na pokład. Pani rzuciła 'nada się' i koniec tematu...
W dniu lotu ta sama pani bardzo dokładnie zaczęła wypytywać o atesty. Skończyło się na tym, że skoro można zapiąć pasy to niech będzie.
Należę do osób, które musza mieć wszystko zaplanowane i najlepiej znać każdą możliwą opcję. Brałam pod uwagę taką sytuację, że fotelik - ze względu na brak atestów - będę musiała zostawić na płycie razem ze stelażem wózka. Na szczęście Kuba już siedział i nawet zaczynał robić podchody do raczkowania, dlatego też nie stresowałam się tym tak bardzo. Byłam przygotowana, że może okazać się, że będę lecieć z nim na kolanach.
Przede wszystkim organizacja i umiejętne pakowanie!
Na pokład zabrałam Kube w nosidełku i jego torbę do wózka - koniec! W środku nasze dokumenty, powerbank, wszystko co w takiej torbie być musi jak pampersy, chusteczki itp, mleko i obiadek. Lecąc z dzieckiem możecie dla niego zabrać jedzenie i picie tu nie musimy kombinować jak zrobić mleko czy co dać do picia. Na dole w wózku miałam Tulę, gdyby młody był bardzo marudny. I to moi drodzy powtarzam za każdym razem jak ktoś mnie zapyta jak lot? "jak dobrze, że się tak spakowałam" im mniej tym lepiej! Z tym, że dobrze trzeba przemyśleć co mieć musimy. Jedna torba okazała się być najlepszym co sobie zaplanowałam!
Do tego miałam oczywiście bagaż, który nadałam przy odprawie a tam resztę mleka, obiadków (nie ma co brać tych zapasów na pokład) i naszych rzeczy - najlepiej dobrze sprawdzić co zapewnia nam hotel/apartament, żeby nie zabierać niepotrzebnych rzeczy. Chyba już wszystkie oferują suszarkę, kapcie, ręczniki, przynajmniej ja się nie spotkałam z sytuacją żeby tego nie było.
Hotel w którym my spaliśmy oferował też łóżeczko turystyczne :)
Na pokład zabrałam Kube w nosidełku i jego torbę do wózka - koniec! W środku nasze dokumenty, powerbank, wszystko co w takiej torbie być musi jak pampersy, chusteczki itp, mleko i obiadek. Lecąc z dzieckiem możecie dla niego zabrać jedzenie i picie tu nie musimy kombinować jak zrobić mleko czy co dać do picia. Na dole w wózku miałam Tulę, gdyby młody był bardzo marudny. I to moi drodzy powtarzam za każdym razem jak ktoś mnie zapyta jak lot? "jak dobrze, że się tak spakowałam" im mniej tym lepiej! Z tym, że dobrze trzeba przemyśleć co mieć musimy. Jedna torba okazała się być najlepszym co sobie zaplanowałam!
Do tego miałam oczywiście bagaż, który nadałam przy odprawie a tam resztę mleka, obiadków (nie ma co brać tych zapasów na pokład) i naszych rzeczy - najlepiej dobrze sprawdzić co zapewnia nam hotel/apartament, żeby nie zabierać niepotrzebnych rzeczy. Chyba już wszystkie oferują suszarkę, kapcie, ręczniki, przynajmniej ja się nie spotkałam z sytuacją żeby tego nie było.
Hotel w którym my spaliśmy oferował też łóżeczko turystyczne :)
Odnośnie łóżeczka - większość linii lotniczych pozwala zabrać łóżeczko w ramach bezpłatnego bagażu i oddać je na płycie wraz z wózkiem :)
No dobra! Jesteśmy spakowani, większość technicznych rzeczy już ogarnęliśmy ale jak w końcu minął ten lot?
Tu znowu słowo klucz - organizacja! No dobra do tego trochę spokoju :)
Tu znowu słowo klucz - organizacja! No dobra do tego trochę spokoju :)
Każda mama najlepiej zna swoje dziecko. Nasz lot był po 9, droga na lotnisko zajmuje ok 45 minut do godziny. Ja wiedziałam, że Kuba je co 4h z zegarkiem w ręku. Oznaczało to tyle, że jak go nakarmię w domu (czyli obudzę wcześniej) to w samolocie/po wylądowaniu będzie afera o jedzenie - dosłowie afera, wierzcie mi! wiadomo, że chciałam jak najsprawniej dostać się z lotniska do hotelu i niekoniecznie rozkładać się po drodze z karmieniem. Udało mi się zrobić tak, że Kube na śpiku przebrałam, wsadziłam do nosidełka i do auta, płaczu było tyle co nic (jak na jego możliwości). Zdecydowałam, że nakarmię go na lotnisku, a i tak w aucie zawsze śpi.
P.S. Oczywiście opcję z karmieniem w domu też miałam zaplanowaną, nie jestem aż tak wyrodna :)
Na lotnisku odprawa poszła bardzo sprawnie (jedna torba, pamiętacie :)) standardowo wyjąć ciecze, metalowe przedmioty, złożyć wózek który też idzie na taśmę i przez bramkę przechodzimy z dzieckiem na rękach.
Co do cieczy ja miałam butelkę z wodą i termos z wrzątkiem.
Co do cieczy ja miałam butelkę z wodą i termos z wrzątkiem.
Nadeszła chwila karmienia, miałam ok godzinę do lotu, na spokojnie mogłam nakarmić młodego, w punkcie dla matek z dziećmi umyć butelkę na później i przygotować sobie (a raczej Kubie) wodę do samolotu - jeżeli Wsze dziecko nie pije wody to mleko/sok w zależności od wieku, po prostu coś do picia. Książę oczywiście zaczepiał wszystkich którzy czekali z nami na samolot, więc ja miałam chwilę, żeby zapanować nad stresem.
Idziemy do samolotu, oddajemy wózek, siadamy, czekamy na przedłużkę do pasów, żeby zapiąć fotelik i czekamy, czekamy, czekamy... Kuba zaczyna się denerwować, ja też bo powinniśmy już startować, a obsługa wyprasza jednego z pasażerów z samolotu. Bujanie nosidelkiem, 'cisianie' (wiecie, 'ciiii') i lulanie, samolot zaczyna kołować, rozpędzać się, Kuba zasypia a samolot wznosi się w górę. Serio miałam łzy w oczach z nerwów, taka jestem, ale też cieszyłam się że zasnął, nie wierzyłam w moje szczęście. Dostałam herbatkę i wafelka, a po pół godzinie zobaczyłam wielkie oczy Kuby! Oho... Zamarłam na chwilę, ale grzecznie bawił się tym co dostał.
Pewnie czytacie i myślicie lot idealny... Był. Do momentu obniżania wysokości i podchodzenia do lądowania. Szczerze współczuję innym pasażerom, bo było to dobre 15 minut płaczu, żaden smoczek (Kuba ich nie używa od małego, po prostu nie lubi, ale spróbować nie zaszkodzi), żadna woda do picia nic nie pomagało. Na ręce wziąść go nie mogłam, wiec musieliśmy to przetrwać.
Pewnie czytacie i myślicie lot idealny... Był. Do momentu obniżania wysokości i podchodzenia do lądowania. Szczerze współczuję innym pasażerom, bo było to dobre 15 minut płaczu, żaden smoczek (Kuba ich nie używa od małego, po prostu nie lubi, ale spróbować nie zaszkodzi), żadna woda do picia nic nie pomagało. Na ręce wziąść go nie mogłam, wiec musieliśmy to przetrwać.
Po wylądowaniu młody się uspokoił, a ja mogłam go na chwile wypiąć z nosidełka. Wysiedliśmy z samolotu ostatni - za poradą stewardesy. Czekał na nas wózek, pełen autobus, szybka akcja. W innym wypadku to my czekalibyśmy na nich co oznacza nudę i awanturę, pewnie doskonale rozumiecie.
Później już tylko odbiór bagażu, zamówienie taksówki (informujcie co macie ze sobą - wózek i walizka nie wejdzie do każdego auta) i nasze miejsce docelowe, hotel.
Podsumowując całą tą wyprawę:
Dalej nie wierzę, że się wybrałam sama z 5cio miesięcznym Kubą samolotem. Przemyślane pakowanie i organizacja to klucz do sukcesu. Nie bójcie się o wszystko pytać i prosić o pomoc, ludzie naprawdę są pomocni. No i najgorszy moment - lądowanie... Niestety w żaden sposób nie jesteśmy w stanie pomóc maluchowi, wszystko co możemy zrobić to smoczek, picie i nasz spokój.
Dalej nie wierzę, że się wybrałam sama z 5cio miesięcznym Kubą samolotem. Przemyślane pakowanie i organizacja to klucz do sukcesu. Nie bójcie się o wszystko pytać i prosić o pomoc, ludzie naprawdę są pomocni. No i najgorszy moment - lądowanie... Niestety w żaden sposób nie jesteśmy w stanie pomóc maluchowi, wszystko co możemy zrobić to smoczek, picie i nasz spokój.
Za jakiś czas czeka nas kolejny lot, tym razem w trójkę, a ja mam nadzieję, że Kuba zniesie lepiej zmianę wysokości :)
Udanych lotów Wam życzę! Dajcie znać jak to było u Was :)
Hej, mam pytanie �� lecimy za trzy tygodnie na wakacje. Pani w biurze podróży zapewniła nas że z racji dziecka 7 mc będziemy odprawiani bez kolejki. Prawda ? No i kwestia wózka. Też bierzemy stelerz i josidełko, nie było problemu z gabarytem wózka, bo na to pytanie pracownica biura odpowiedzi nie znała. Czy może być taki wózek czy musi być parasolka. Pozdrawiam z insta. kejt.pl ��
OdpowiedzUsuńBez kolejki raczej nie, wszystko zależy od obsługi ale może też lecieć więcej ludzi z dziećmi. Najlepiej na koniec na spokojnie sobie podejść, im krócej na pokładzie tym lepiej :P nie musi być to parasolka, stelaż zostawiacie dopiero przy wejściu do samolotu. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNas czeka lot z dwójką maluchów już w lutym i niesamowicie się stresuję. Nie dosyć że to moja pierwsza podróż samolotem to jeszcze z dziećmi. Czytam ostatnio na okrągło artykuły dostępne na https://www.torba-lotnicza.pl/ żeby się lepiej przygotować i mniej stresować. Powiedz mi na lotniskach są dostępne wózki parasolki dla dzieci?
OdpowiedzUsuń